Godzina zero, trzeba wyjść Na klatce huk zamkniętych drzwi Już tu nie wrócę Wypuszczam z ust gryzący dym Mój dom odleciał na sygnale z nim To co Wyrzucam klucze Na pętli znów o czwartej rano Słońce mi nie chce spojrzeć w twarz Słońce nie daje za wygraną Już nie udawaj że mnie znasz Na pętli znów o czwartej rano Życzliwa dłoń bije mnie w twarz Skąd ja to znam, to znów to samo Obiektyw rejestruje strach Domofon, klatka, winda, zsyp Zmęczone stado niemych ryb Krzyczą coś do mnie Łypią złe oczy w jeden rytm Już nie wiem sama o co chodzi im To co Co ja tu robię Nurkuję znów w niebieską toń W akwarium ktoś rozrzucił sieć Łatwa przynęta Dotyka czoła zimna dłoń W białym pokoju budzę się Pasami spięta Na pętli znów o czwartej rano Słońce mi nie chce spojrzeć w twarz Słońce nie daje za wygraną Już nie udawaj że mnie znasz Na pętli znów o czwartej rano Życzliwa dłoń bije mnie w twarz Skąd ja to znam, to znów to samo Obiektyw rejestruje strach Na pętli znów o czwartej rano Słońce mi nie chce spojrzeć w twarz Słońce nie daje za wygraną Już nie udawaj że mnie znasz Na pętli znów o czwartej rano Życzliwa dłoń bije mnie w twarz Skąd ja to znam, to znów to samo Obiektyw rejestruje strach