Po nocy nieprzespanej ból na powiekach osiadł Przepadły gdzieś pytania zabrane w otchłań snu I tylko myśl natrętna powraca i ucieka I w słowa się zamienia, martwe już od lat stu Zabrano nam prawie wszystko Marzenia, wolność i gniew Pozostał nam tylko honor i hańba A hańbę zmywa krew ♪ I nie wiem czemu krzyczę ten slogan zapomniany Nikt przecież mnie nie słyszy i nie chce znać już go A jednak ciągle wraca, odbija się od luster Wrył się gdzieś w podświadomość, odkrywa całe zło Zabrano nam prawie wszystko Marzenia, wolność i gniew Pozostał nam tylko honor i hańba A hańbę zmywa krew ♪ Po dniu znowu zgojonym, gonitwą za ułudą Po setkach pustych godzin, miliardach martwych chwil Odsłania się ogromna pustka Twej codzienności I bilans lat minionych i bezsens nowych dni Pogardy nadszedł czas Co w błoto zmienia krew I tylko honor masz By ciężar hańby znieść ♪ I nie ma już sztandarów pod które warto zdążyć Są jednak jeszcze ludzie dla których warto żyć Więc żeby nie oszaleć w pogoni za nonsensem I bezsilnością strachu wraz z nami dzisiaj krzycz