Za oko oko weź I wyłam ząb za ząb Dokładnie tak jest napisane w Biblii Niech znikną twoje ślady Lecz nie zapomnij twarzy Przy stole siedzącego mężczyzny Przy stole siedzącego mężczyzny Bo gdy księżyc w niebie tkwi Jak zimny ostry sztylet Którym kamień możesz zranić aż do krwi On przez sen twój jedzie czarnym dyliżansem Płot z piszczeli końskich przeraźliwie rży Już nie próbują go powstrzymać łańcuchami Uciekał z więzień mimo krat i murów Skrzypienie słychać drzwi I ciężkich kroków echo Lecz on się w inną przestrzeń uniósł W inną przestrzeń uniósł On potrafi zabić struną od gitary I z królami o królestwa w kości gra Dla kaprysu może dziecko Z rozszalałych fal ocalić Ludzie mówią że pod płaszczem Dwoje czarnych skrzydeł ma Ci w których budzi lęk Też uwielbiają go Choć obietnice własne w otchłań porwie Lecz starczy ślepi błysk I ten co widział go Zaprzeczy że go spotkał kiedykolwiek Że go spotkał kiedykolwiek On jest albo przyjacielem albo obcym Kij na jego plecach łamał się nie raz On narodził się daleko wśród kukurydzianych pól W jego żyłach płonie piekło Bęben tętna mierzy czas Ci w których budzi lęk Też uwielbiają go Choć obietnice własne w otchłań porwie Lecz starczy ślepi błysk I ten co widział go Zaprzeczy że go spotkał kiedykolwiek Że go spotkał kiedykolwiek