Ulice płaczą każdej nocy to nie żaden deszcz We łzach obmyte moje skoki, chce je pokryć pleśń W około głowy szare bloki i bezdomne koty Małe ziomy kleją zwroty, ja się modlę o spokojny sen Pan bardzo chce obmyć grzech z nas, my niedojrzali Nigdy nie widziałem ulgi w torebkach z białym Widziałem ziomali, którzy za to gówno są poszukiwani Przez jebane demony, a nie organy władzy Tu gdzie syreny nie wyją, chociaż tak blisko Warszawy Bywamy wypaleni, nie od pierdolonej trawy Było lepiej, gdy latałem ujarany Ale ile można spadać, w końcu musieliśmy upaść na dno Pan dał mi skrzydła i próbujе uczyć latać Ale wciąż mam w sobie niesfornеgo dzieciaka Co uciekał z lekcji by posłuchać Pac'a na starych słuchawach Które pękły i przestały działać tak jak reszta świata tamtych dni Ulice płaczą każdej nocy to nie żaden deszcz We łzach obmyte moje skoki, chce je pokryć pleśń W około głowy szare bloki i bezdomne koty Małe ziomy kleją zwroty, ja się modlę o spokojny sen Ulice płaczą każdej nocy to nie żaden deszcz We łzach obmyte moje skoki, chce je pokryć pleśń W około głowy szare bloki i bezdomne koty Małe ziomy kleją zwroty, ja się modlę o spokojny sen