Po gościńcu podobłocznym Przez ostatek rzek parowy Nadal niedorzecznie kroczy Jakiś człowiek nietypowy Za plecami cień ma tylko Twarz niezmiernie uśmiechniętą A przez napar i omyłkę Nie je nie śpi któryś dzień tam Cóż tam jadło i zapiecek Żadna go nie ima chętka Gdy się na szerokim świecie Namnożyło tyle piękna Tu całuje śnieg nietknięty Tam dym gładzi u ogniska On stuknięty on kopnięty Wciąż jest celem pośmiewiska Uwiązany do postronka Przy nim pies ogonem majda Ktoś tam chlapnie za nim z okna Serwus jakże ci ciamajda Nie opuszcza go ochota Ciągle śmiać się do każdego Ej idiota oj idiota Dzieci wrzeszczą w ślad czeredą W chatach go, ciosanych z bali, Staruszkowie od wiek wieka Na noc chętnie zapraszali Za świętego mieli człeka Pytać się im nie wypada Czy on stąd czy przybysz z dali "Kto zapalił brzask nad sadem" "A nikt, sam się tak wciąż pali"