Jak będziesz sucha to wyliże cipkę Wyszeptam ci do ucha coś z głowy ci nie wyjdzie Życie ich dogoni skoro sami dali nogi Mam wycelowane dwa glocki w stronę mych skroni Krew z twarzy znowu muszę zetrzeć Jestem upodlony, nie nazwę tego nieszczęściem Zbudowany z grzechów, ciągle niezrównoważony Stoję w wiecznym biegu myśli wokół własnej głowy Od dzieciaka zwiedzam winkle, omijam zakrystię Dobrze stoję z twoim bogiem lecz z moim mam spinkę Przypnę ją do twojej głowy zanim zliżesz Ze mnie to co w nocy skowyt wydziera nam przez kieszenie Muszę to wyćwiczyć, powiedz gdzie jest Chodakowska Pośrodku nocnej ciszy byłem i chciałem tam zostać Nie pomoże couch majk, nie pomoże kasa Jestem poradnikiem jak przez całe życie leczyć kaca Przyzwyczajony do tego żeby żyć tu sam Nie szukałem nigdy pereł gdy kurwa sięgałem dna Będę twoją maską, ty bądź moim karnawałem Niespokojny w oczach tak szalenie się tu bawię Kochaj mnie albo mnie zabij Po co te półśrodki bądźmy ubrani lub nadzy Biedni lub bogaci Ci co mają wszystko ale wszystko mogą stracić To my jak wymalowani, pilnuj się bo się zmieniają czasy Wszędzie dużo farsy, a nie forsy, miałem kicie Nadal wyobrażam sobie po nocy jej tyłek Ponad życie pokochałem ciało jej jak piramidę Twoje imię opatrzę swoim nazwiskiem Jak będziesz sucha to wyliże cipkę Wyszeptam ci do ucha coś z głowy ci nie wyjdzie Życie ich dogoni skoro sami dali nogi Mam wycelowane dwa glocki w stronę mych skroni Oboje byliśmy dobrzy w obcowaniu ze śmiercią Wyobcowaniu zawdzięczamy nasze małe piekło Jeśli serce rzeczą jest tandetną, a moja miłość szpetną To nie chce patrzeć sam sobie w lusterko Pękło Przygotowany do życia przez handlowanie z bezprawiem Na zdjęciu jak Pablo mina choć nie latałem z tematem Wszystko na jedną kartę, to nie może nie wypalić Jestem w trakcie bycia sobą o jakim bym kiedyś marzył Gonią mnie i chcą mnie zabić to jak MadMax Nie wiem czy dzwoni do mnie matka czy mój psychiatra Nie potrafię sobą być gdziekolwiek bym nie poszedł Jeśli nie zaufam im, uwierz ciężko to znoszę Ostatnie miesiące tylko samotnie się szlajam Nowi ludzie są koło mnie, biją brawa To już dawno nie zabawa, weszło nam za grubo w nawyk Nie potrafimy żyć tak by nie krwawić Często zachowuję się sam tak jak jesieniara Przez Michała Wojtka przypominałem foliarza Nie wychodzę z sekty skoro ją stworzyłem sam Czasem jestem przepotężny czasem niższy o swój strach Zapomniałem roli sorry przydałby się sufler Tego co mówię nie miałem w pigułce Gdy zarzucałem molly wciąż widziałem co jest puste Popuszczam hamulce, puszczam muzę, robię rundkę Jestem ostrzem obusiecznym uważaj jak ze mną tańczysz Dorastałem w mieście gdzie dostajesz za zabójstwo laury Ludzie są tu dziwni, jestem detektywem w Twin Peaks Nagrywam do ciebie myśli chociaż nie wiem czy dotarły Jeśli chcesz to może sprawdźmy Zawsze byłem zimny jak Islandczyk Biorę zimną wódę, skręcamy smakowe blanty, wiem, że bardzo ci Smakuje bez koszulki Jestem twardy, biorę cię ze sobą, numer zostawię, gdy będę martwy Skaczemy w pogoń mimo straty Umrę dopiero gdy będę bogaty Uważaj komu depczesz kwiaty Dużo rozumiesz, jesteś niekumaty Chcesz grać cudzą talią nie wiedząc jakie masz karty