Ach jak bardzo chciałbym powrócić Do garnuszka z pękniętym uszkiem Jabłka z drzewa zerwanego na szczęście Znów kraciastą przytulić poduszkę I na wiosnę pojeździć rowerem Kiedy śnieg już stopnieje z chodników I na rzekę okręcik z papieru By jak ja mógł popłynąć do nikąd Od sąsiadów pożyczyć porzeczek Nawet palec skaleczyć na gwoździu Czasem z Maćkiem pogadać od rzeczy Czasem cichy odwiedzić kościół Kamieniami strącać w parku kasztany Z plasteliny ulepić zwierzęta Małe zoo z zielonymi małpkami Gdzieś na strychu przez dziadka zamknięte Dostać klapsa tak żebym pamiętał Że w tym życiu nie zawsze jest fajnie I opłatek i prezent na święta I figurki w zapałczanej stajni Ach jak bardzo chciałbym powrócić Do garnuszka z tym uszkiem szczerbatym Kiedy szczęście nie było radością Wypłacaną przez boga na raty