Przy stole dzielnie trzyma się grupa smakoszy A za oknem księżyc dopiero nabiera pełnej mocy To jeszcze nie ten stan gdy włącza się GPS Nie wybieram się do domu dziś zrobimy ciężki chleb Wiesz jak jest gdy spotyka się ekipa Rozrzucona po tym świecie każdy pyta cię "Co słychać?" Jest zbyt wiele tematów aby uniknąć wódki Z resztą po co jej unikać gdy spotykam starych kumpli Pierwsze papierosy wspólnie smażyliśmy nad stawem I do dzisiaj mam w pamięci te przed złapaniem obawy Tak jak wtedy trochę dymu wypełni atmosferę Ale tytoń dziś wieczorem będzie tylko dopełnieniem Tę ostatnią noc spędzimy łapiąc flaszki i kielichy Wspomnieniami odpalimy te z wakacji pamiętniki Powrót do problemów codzienności dnia szarego To wszystko wróci kiedy czas przyniesie kres tym śpiewom Dzisiaj się bawimy jakby miało nie być jutra A po urlopie znów będziemy kręcić hajs na studia Żeby zrobić trzy litery aby znów nagrać wokale Każdy poszedł w swoją stronę został nam ten letni balet Atmosfera się zagęszcza trzeba zaczerpnąć powietrza Puścić w obieg gadżet gdzie tytoniu jest domieszka Puszczenie dowodów z dymem zajmuje nam krótką chwilę Ja zostaję reszta idzie dalej gonić drina drinem Wokół cisza patrzę w górę swe myśli zawieszam Bo czuję że nie jestem sam czuję wzrok na plecach Cały wieczór się starałem unikać twego spojrzenia Łatwiej cię lekceważyć udawać że cię tam nie ma Wiesz w sumie to nie czuję już złości wcale Poznałem pewną damę swe życie poukładałem Teraz bawię się rapem i bywają takie chwile Że publika mnie zagłusza gdy skanduje moje imię Chciałbym ci to powiedzieć napisać po koncercie Byliśmy przyjaciółmi kiedyś nawet kimś więcej Powinienem to powiedzieć ale to nie takie proste Skomplikuję sobie życie gdy górę wezmą emocje