Stara oberża pod gwiazdą modrą Podła jak nałóg, stęchła jak szczyn Gościła wielu i wielu mogło Pijąc zapomnieć że muszą żyć ♪ Razu pewnego, z drogi dalekiej Zaszedł tu pielgrzym co oczy miał Czarne, głębokie, mrokiem studziennym Kostur mu w ręce kościstej drżał Daj deli dol daj doli del Choćbyś się ukrył nie ujdziesz jej Daj deli dol daj doli del ♪ Masz Ci polewkę, zbożny pątniku Rzekł dobry karczmarz i nagle zbladł Bo czarne oczy to oczodoły Z policzków toczy się trupi jad Wrzasnęła ciżba: śmierć w miasta murach Wygnać ją, wygnać niech idzie precz I kilku mieszczan szarpie pielgrzyma A paru knechtów chwyta za miecz Daj deli dol daj doli del Choćbyś się ukrył nie ujdziesz jej Daj deli dol, kosi jednako Mieszczan, rycerzy, chłopstwo i kler ♪ Gdy zwlekł się z bruku, swą rękę chudą Uniósł ku urąg i tak jak stał Nieme przekleństwo rzucił na kasztel Przerwać mu każdy z mieszczan się bał Din dirin din biją dzwony na trwogę W domach wieczorem podniósł się płacz Kiedy ta pani poprzez gród kroczy Wij się na ziemi z bólu i charcz Daj deli dol daj doli del Choćbyś się ukrył nie ujdziesz jej Daj deli dol, kosi jednako Mieszczan, rycerzy, chłopstwo i kler ♪ Z prawej jej strony anioł polata I płacze cicho a z lewej czart Ona ponura, w rozwianych szatach Gasi istnienia płynąc przez świat Wrzućcie na wozy swoich umarłych Rogi bawole palcie i sierść Chustami z octem usta zatkajcie Może oszczędzi was czarna śmierć Daj deli dol daj doli del Choćbyś się ukrył nie ujdziesz jej Daj deli dol, kosi jednako Mieszczan, rycerzy, chłopstwo i kler Daj deli dol daj doli del Choćbyś się ukrył nie ujdziesz jej Daj deli dol, kosi jednako Mieszczan, rycerzy, chłopstwo i kler