Nie będę dla ciebie lekiem Bo sam walczę z demonami Mijam się z tym człowiekiem Wczoraj próbował się zabić Mówi że nie miał odwagi I dalej leci na prochach Jak nie wypije dwieście To nie wydusi z siebie słowa Mówisz proszę mnie zaprowadź Ale gdzie zaprowadzić? Jak sam błądzę po nocach I wciąż budzą koszmary Kochaj mnie albo nie nawidz Ale nie miej pretensji Chciałabyś mnie na stałe Ale uczę się tęsknić Plany sypią się tutaj jak ścieżki Nie usłane różami Róże z betonu które chcą Pozbyć się cierni W moim ogrodzie Nie ma miejsca na chwasty Gdy umiera nadzieja Znowu pelzam jak larwy Wczoraj jakiegoś małolata Podnosiłem z ziemi Zobaczyłem pustkę w oczach Nie umiałem go pocieszyc I widzę w nim siebie Nie wiem na czym mi zależy Chcesz to wyjeb to do kosza To tylko moje śmieci Dziś nie chce umrzeć Jutro nie chce żyć I tylko cisza potrafi Wydobyć że mnie krzyk A ty napisz Że się użalam i przesadzam To tylko moje śmieci Czy dostrzegasz ten bałagan? Dziś nie chce umrzeć Jutro nie chce żyć I tylko cisza potrafi Wydobyć że mnie krzyk A ty napisz Że się użalam i przesadzam To tylko moje śmieci Czy dostrzegasz ten bałagan? Wczoraj piłem że znajomym Cytowal moje rzczy Chyba nikt by nie pomyślał Że był zdolny się powiesic Drugi nie wytrzymał presji I zdecydował się zaszyć Ma dwadzieścia lat Chlanie zamienił na dragi Trzeci niefortunnie trafił Choć nie miał takiego zamiaru Uderzył głową o chodnik Nie dobudzil się w szpitalu Czwartego znam już długo Często widuje go w lustrze Oczy ma przekrwione Ciągle wpatruje się w pustkę Dziś nie chce umrzeć Jutro nie chce żyć I tylko cisza potrafi Wydobyć że mnie krzyk A ty napisz Że się użalam i przesadzam To tylko moje śmieci Czy dostrzegasz ten bałagan