Miało być tak pięknie Wyszło gorzej niż zwykle Żałować róży zwiędłej nie czas Kiedy biznes kwitnie Przyszłość stoi otworem Mam wrażenie, że tylnym Każdy wyciera swoje Szkoda tylko że innym Globalna wioska rzęzi Łącza zamiast więzi Toksyczne wysypisko nieskażone myślą O krok spełnienie prognoz Ciepło, coraz cieplej Od raju parę stopni Usmażymy się w piekle Na cienkim lodzie taniec Tak że aż tchu zabrakło Czas poćwiczyć pływanie Po balu windą na dno Po–potop, po nas Po–potop, po nas Po–potop, po nas Lepiej zacznij wiosłować Po–potop, po nas Po–potop, po nas Po–potop, po nas Nie mamy czasu jak lodu To jest koniec historii, to jest brak alternatyw Niewidzialna ręka i nocnik Przerażenie w oczach zaspanych Zabrać was na koniec świata Zapraszając, okiem mrugał Dziś nie mamy dokąd wracać Nasz dom tonie w długach Zbrodnia I–kara, czas topnieje jak skrzydła Jak lodowa czapa, nowoczesność płynna Tak łatwo się zachłysnąć, znów przestawiamy budzik Znów zastawiamy przyszłość jak wnyki na wnuki Fala zmiecie lekko wszystko na szufelkę Przepraszam cię synku, mogłem zrobić wiecej Po–potop, po nas Po–potop, po nas Po–potop, po nas Lepiej zacznij wiosłować Po–potop, po nas Po–potop, po nas Po–potop, po nas Nie mamy czasu jak lodu