Spłowiały bieszczadzkie szczyty Niebo posępne nad nami Bruzdą na twarzy wyryty Czas odmierzany latami Jak kłosy trawy zgarbione Stawiamy opór zawiei Prośby do Boga niesione Szlakiem w kolorze nadziei Jak kłosy trawy zgarbione Stawiamy opór zawiei Prośby do Boga niesione Szlakiem w kolorze nadziei Nadchodzi już szczyt w oddali A my niczym wryci w skały Spójrz, jacy jesteśmy mali Jak okruch świata nietrwały Znów przytulę się do Ciebie Kiedy z powiek spadną deszcze I znowu w tym górskim niebie Znajdziemy siebie raz jeszcze Znów przytulę się do Ciebie Kiedy z powiek spadną deszcze I znowu w tym górskim niebie Znajdziemy siebie raz jeszcze Byś witał ze mną każdy nowy dzień A kiedy zmrok zasiądzie na grani Rąbkiem kołdry nakrył spokojny sen W złote barwy jesieni ubrany Znów przytulę się do Ciebie Kiedy z powiek spadną deszcze I znowu w tym górskim niebie Znajdziemy siebie raz jeszcze Znów przytulę się do Ciebie Kiedy z powiek spadną deszcze I znowu w tym górskim niebie Znajdziemy siebie raz jeszcze