Piąta rano miasto śpi lecz ja już wstaję Koledzy moi z pracy z łóżek wstali też Jeszcze pół litra w reklamówkę ze śniadaniem No bo na grzybach nie napić się to grzech I jeszcze termos z ciepłą kawą i rogale Przygotowanym trzeba być to każdy wie No i najwyższy czas rozpocząć grzybobranie Wszak zakład pracy sam zorganizował je Miejsce zbiórki z tyłu dworca pod zegarem I każdy własny przyniósł tam aperitif I ruszyliśmy w górę starym autokarem Szukać przygody grzybów i zapachu wsi Z przodu usiadły wszystkie panie z księgowości Z nimi specjaliści od kadr marnych płac Na samym środku rozłożyli się związkowcy A potem ludzie z magazynu no i ja Nim zarzuciło nami na pierwszych zakrętach Nim zdążyliśmy opuścić parkingu plac To pierwszej flaszki odkręciła się nakrętka I popłynęła rzeka co złączyła nas Potem chóralne śpiewy granie na gitarze Wszyscy miejscami swymi wymieszali się Kierowca stówę grzał pod górę autosanem Pani księgowa już siedziała obok mnie I repertuar poszedł taki Boże Chryste Najstarszych jednak nie zapomina się nut Była Rodowicz i pieśni patriotyczne O tym że my to polski naród polski ród Na miejsce dotarliśmy wszyscy już zrobieni Kilku posnęło oparłszy o szybę skroń Za oknem w słońcu młody las nam się zielenił Więc ten kto w stanie był z wikliny koszyk wziął Jak szczęści w życiu tak tu grzybów na lekarstwo Same trujące muchomory psiaków w brud Lecz coś być musi przecież pod ściółkową warstwą Ale nie dla nas chyba do bogactwa klucz Pod starym świerkiem usiedliśmy więc zmęczeni Spragnieni bo alkohol wyparował precz I posmutniali przytłoczenie przygnębieni Bo znowu nam nie wyszła niby prosta rzecz