Niedokończonej Tryzny smętność, nie odpuszczona Wygasłych gwiazd poblask odbity W mrokach sen samotny śniony Krokom Rozpaczy wtórując Żalnik przemierzając Korowodem z łez, utkanym Wśród mgieł niemych krocząc Odorem ohydy brocząc Rozkładem powleczon, kruczo-czarnym Cień bezbarwny za nim Zgniłych Mar korowodem Zagaszonych w majakach niczyich W konaniu Jeno mgłą się zdaję, oddechem minionym, ulotnym Smętności cierniem dogłębnym, na wskroś rozpaczą przeszytym Żalem drzew korony, przesiąknięte Składają czeluściom, z tych prochów ziemi ofiarę Gwiazdy nowej jutrzenka, gdy starej konanie Jeno mgłą się zdaję, oddechem minionym, ulotnym Smętności cierniem dogłębnym, na wskroś rozpaczą przeszytym Cieni niemym, rozpaczy wołaniem, kołysaniem Martwym dla Jawi bezmiarów Pośród żywych krocząc Krocząc Mgłą się unoszę, krwi resztkami sen łapiąc By zaznać ciężkości, Mary me swobodzę Czasu ziarna zamarzły, nie widać kresu, horyzontu też Wspomnienia w mgle zamknięte, resztkami żaru się tlą Zimna skóra tchnienie wydała Powietrze żalem przesiąknięte ściąga w dół Ku podziemiom