Pogasły kwiaty młodych świtów I wzrosły głogi wiecznych dni Liche zbiory z martwych pól Zbierają blade duchy Wieczny zmierzch, którym dusi się ziemia I biały całun otula matczyne ciało Gdy ta gaśnie w oczach dziecięcia Mój kraj nazywa się śmierć Rozstaje - jego twierdze Stalowe wiatry - jego stanice Mój kraj nazywa się śmierć Ostatni jego rycerze Pordzewiałe wdziewają przyłbice Kiełkowałem na tej ziemi I ta ziemia będzie mym grobem Pochowam się sam na końcu dni Pod poczerniałym morzem Wieczny nów, którym dusi się niebo I biały całun otula ciało dziecięcia Gdy te gaśnie w matczynych oczętach Ten kraj jest jak płótno Wystrzępiony na krańcach Połatane jego serce Pozszywane jego lędźwie Jego rycerze są jak on O postrzępionych chorągwiach Połatane ich serca Pozszywane ich lędźwie Mój kraj nazywa się śmierć I nie mieszka w nim nikt Pola niosą pieśń Niebyłych żniw I ta armia idzie naprzód Broczy krwią, co odbarwia rosę Krwią z serca, które czarne Równie czarne jak jej sztandar I ta armia idzie naprzód Palić ognie na granicach Lecz te, te ognie na granicach nie rozgonią tego mroku Lecz te ognie na granicach ten mrok uczynią tym głębszym