Ludzie pytają mnie jak się czuję Na samą myśl o tym, już panikuję Staram się ukrywać samopoczucie Żal i niepokój przechodzi na numer Wylewam strumień przerażonych uczuć Wyję w stronę księżyca bez skutku Każdy mnie słyszy,lecz nikt nie rozumie Chciałbym sobie współczuć,ale nie umiem Otwieram scyzoryk, rysuję po skórze Zostawiam krew na pościeli i lustrze Otaczam się tym,co kojarzy się z bólem Mam psychopatyczny styl życia i super Mówią mi, że nie wiem co mówię,bo nie chcą Spróbować zrozumieć co czuję Tworze wizerunek pod wpływem paniki Napędza mnie treścią natrętnych myśli Głosy mi krzyczą, żebym się zabił Inne mi mówią jaki jestem słaby Ziomki mówią mi - Weź się ogarnij To wszystko wytrąca mnie z równowagi Fikcja zamienia się w prawdziwe rzeczy Mam jazdy,w które boję się uwierzyć Przez to staje się coraz bardziej zamknięty Porzucam relacje przez własne problemy Znowu ktoś pyta mnie jak się czuję Na samą myśl o tym, już panikuję Staram się ukrywać samopoczucie Żal i niepokój przechodzi na numer Wylewam strumień przerażonych uczuć Wyję w stronę księżyca bez skutku Każdy mnie słyszy, lecz nikt nie rozumie Chciałbym sobie współczuć, ale nie umiem Otwieram scyzoryk, rysuję po skórze Zostawiam krew na pościeli i lustrze Otaczam się tym,co kojarzy się z bólem Mam psychopatyczny styl życia i super Mówią mi, że nie wiem co mówię Bo nie chcą spróbować zrozumieć co czuję Tworzę wizerunek pod wpływem paniki Napędza mnie treścią natrętnych myśli Skończyłem rysować, odkładam scyzoryk Rzucam krzesłem, płaczę przed lustrem Jestem zmęczony i pobudzony Coś jakbym ugasił pożar pod mózgiem Przerażony życiem,mam dosyć mieć dosyć Tak,czy inaczej, pójdę się pomodlić Nie chcę pomocy, zrobię to z wdzięczności Jestem upadkiem, lecz silnie wierzącym