Jadłem tabletki, bo byłem chory i teraz jest jeszcze gorzej Tracę się głeboko w sobie wciąż jestem chory czuję jak się kończę Zwiędły mi kwiaty i zamarzło serce Robię to gówno, by poczuć się lepiej Mam niechęć do życia A nawet jej nie chcę ciągle czuje, że zaraz zdechnę Nie lubię siebie, bo jestem człowiekiem We własnym ciele czuje się jak więzień Nie umiem w życie błędy za błędem emocje miksują mi psyche jak blender Słońce zaszło światło zgasło w głowie masz pit nie umiem zasnąć Znów mówię by wypełnić pustkę rzucam się na muzę Jak spuszczony ze smyczy kundel Gubie sie w tym czym się gubie To zgubne głupie złudne paskudne nudne i trudne Czuje się jak przykre uczucie zakładam uśmiech na buzie to sztuczne Robię to, by ukryć smutek to smutne cuchnę negatywizmem o kurde Mam nadmiar emocji niedosyt Destrukcji zepsute wartości i trochę dysfunkcji Mam swoje sumienie mam wyrzuty codziennie próbuje je z siebie wyrzucić Czuję się jakbym był jakiś popsuty czuje że mógłbym się zaraz udusić Boje się relacji ze sobą i ludźmi mam traumę I chciałbym umieć o niej mówić Wypuszczam numer dostaje atencje współczucie troskę i zrozumienie Boję się tego wszystkiego, bo to mi pomaga i to dla mnie piękne Brak mi kontroli nad tym Jaki jestem grzeszę żałuje i grzeszę i grzeszę Istnieje więc cierpie odczuwam nieszczęście Najbardziej na świecie boje się siebie Idę śladami tych którzy już zdechli podobno popełniam podobne błędy Ci luczie to dla mnie legendy Dlatego dostrzegam coś pięknego w śmierci Moi życiowi idole odeszli nie wiem gdzie idę i nie wiem, którędy Czuję się tak jakby błędny coś we mnie wrzeszczy I nie mam już siły się męczyć Sumienie płonie jak jointy pod blokiem Patrzę na krew przekrwionym okiem Jadłem tabletki bo byłem chory i teraz jest jeszcze gorzej Tracę się głęboko w sobie wciąż jestem chory czuję jak się kończę Mam dosyć mieć dosyć niepokój otula mnie niczym kocyk Zamieniłbym siebie na pogrzeb