Gdy wkładała welon na głowę To ptaki śpiewały Gdy zapięła trzewiczki białe To drzewa szumiały Ukochany, wyczekany Ukochany, wyczekany Tylko on wiedział co czuje Serce wytęsknione Na kamiennych stojąc schodach Witał przyszłą żonę Ukochana, wyczekana Ukochana, wyczekana Jej dłoń w jego dłoni I ciche westchnienie Idą szybko lecz nieśpiesznie W swoje przeznaczenie Ukochani, wyczekani Ukochani, wyczekani I gdy patrzę na nich z boku Widzę światła blaski Oni cisi, oni niemi Jaśminowo jaśni Ukochani, wyczekani Ukochani, wyczekani Tak nieśmiali i wpatrzeni Cisza między nimi Kapłan stułą dłonie przykrył Na wieki złączeni Ukochani, wyczekani Ukochani, wyczekani Jaskółeczek kilka siadło Na pułapie domu One tutaj wiją gniazdo Nie powiem nikomu Ukochani, wyczekani Ukochani, wyczekani