Listopad nadchodzi jak słońce Już szybciej na niebie jest ciemno, to wrony Przez trakt sunie riksza po czerwonych liściach A za nią jesienne demony "Dokąd to?" Zapytał chłopca przechodzień odziany w płaszcz z cienkiego skaju Z brodawką na czole i brodą w kolorze Tak czarnym, jak z ciepłego kraju Milczałem przez chwilę A w rękach ściskałem tom Hłaski "Następny do raju" Nie wiem już dokąd, lecz wiem, gdzie nie idę Nie wracam do domu na skraju Napisałem księgę o mroku i pięknie A liście opadły nazajutrz Ani słowa więcej, nie będzie jak wcześniej Spotkamy się na balu W piekle A gdy znów daleko od lata, znów za daleko od domu Twój koszmar powraca jak w najgorszych latach Gdy chciałeś się wyrwać z jej szponów I śnieg już powoli opada My we mgle, jak ślepi z wyboru Ja czuję, jak ciemność się skrada I czują, że idą To Księga Jesiennych Demonów Zamknij oczy (Oczy, oczy, oczy, oczy)