Tato włączył grawitację Mam dla ciebie chałkę I pół litra mleka Chciałem zjeść ją z tobą Ale czas ucieka Chyba go widziałem Gdzieś w wagonie metra Stał i na głos czytał Stare ogłoszenia Zgłaszam zaginięcie Na nic mi się nie zda Głucho o nim w mieście Jak studzienkę bez dna Jak studzienka Widzę unosisz się Unoszę swoją brew Czy ty obejrzysz się? Nad miastem niesie wieść Może być tak, że nie Statek kosmiczny, rzecz Do uciekania precz Mogłeś mnie zabrać też (aaa) Mogłeś mnie zabrać też (aaa) Mogłeś mnie zabrać (Oooooooo) ♪ Lato, melancholie wredne Ostrzy na mnie noże Ale siebie nie dam Buty sobie znoszę Goniąc cień człowieka Ciepłe echo metra Kładzie się na skroni Wirujące sedna Spraw niemoich dzisiaj Wciąż się liczy jednak Żeby burzę przespać Zamknę oczy nie w takt Jutro się obudzę Ciebie dalej nie ma Widzę unosisz się Unoszę swoją brew Czy ty obejrzysz się? Nad miastem niesie wieść Może być tak, że nie Statek kosmiczny, rzecz Do uciekania precz Mogłeś mnie zabrać też (aaa) Mogłeś mnie zabrać też (aaa) Mogłeś mnie zabrać (Oooooooo)