Gdy zabraknie słów wtedy dobrze mieć Czarny łeb słonecznika w ogniu dookoła Zimne dłonie grzać, a słowom dać spać Zanim znów ich nie przywołasz Palce, palce, ziarna, ziarna Serce białe - dusza czarna Ziarna, palce, Twoje, moje Posplatane jak powoje Męczyć się bez mąk, martwić się bez skarg Czarny łeb słonecznika służy nam jak może Mówi - wiem od lat tu nigdy nie tak, By nie chciało nie być gorzej