Kazdy goni jak szalony A za nami pozostaje Sto okazji przegapionych Ktos wytyka nam, co chwila W mroz czy upal W zime w lecie Szans niedostrzezonych tyle I ktos racje ma, lecz przeciez Jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy Jeszcze ktoregos rana odbijemy sie od sciany Jeszcze wiosenne deszcze obudza run zielona Jeszcze zimowe smieci na ogniskach wiosny splona Jeszcze w zielone gramy jeszcze wzrok nam sie pali Jeszcze sie nam poklonia ci, co palcem wygrazali My mozemy byc w klopocie, ale na rozpaczy dnie Jeszcze nie Dlugo nie Wiec nie martwmy sie, bo w koncu Nie nam jednym sie nie klei Wazne by, choc raz w miesiacu Miec dyktando u nadziei Zeby w serca kajeciku Po literkach zanotowac I powtarzac sobie cicho Jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy Jeszcze sie spelnia nasze piekne sny marzenia plany Tylko nie ulegajmy Przedwczesnym niepokojom Badzmy jak stare wroble, ktore stracha sie nie boja Jeszcze w zielone gramy chec skron niejedna siwa Jeszcze sol bedzie madra a oliwa sprawiedliwa Rozne drogi nas prowadza, lecz ta, ktora w przepasc rwie Jeszcze nie Dlugo nie Jeszcze w zielone gramy chec zycia nam nie zbrzydla Jeszcze na strychu kazdy klei polamane skrzydla I mysli sobie Ikar, co nieraz juz w dol runal Jakby powialo zdrowo to bym jeszcze raz pofrunal Jeszcze w zielone gramy, choc zycie nam doskwiera Gramy w nim swoje role naturszczycy bez suflera W najrozniejszych sztukach gramy Lecz w tej, co sie skonczy zle Jeszcze nie Dlugo nie