Ucztę czas zacząć! Wszyscy siedzą przy stole W wazie jest pyszny z paluszków rosołek Wyszczerzam zęby i zerkam na talerz Po to by na nim inne zęby znaleźć Cała rodzinka się we mnie wpatruje Myślę że może się odezwać spróbuję Ona oddycha ustami, razem z matką siedzą, żrą owady Ojciec oddycha ustami I nagle czuję wraz ze śliny połykiem Coś mi dziwnego leży pod językiem! Usta zakrywam i palcem tam sięgam (Najchętniej bym dotknął aż podniebienia...) Już wiem! Pierścionek! Ale... skąd on się wziął? Ojciec mnie wzrokiem znad talerza zdjął Ona oddycha ustami i ma kieckę w kolorze musztardy, matka poprawia jej stanik... Czy wiesz jak trudno wytrzymać przy stole z bandą psychopatów? I kiedy myślę: "gorzej być już nie może" Ojciec nagle, we mnie celując nożem, mówi "Czekamy, młody człowieku... chyba miałeś naszej córce coś do powiedzenia" Niewiele myśląc upadam na dywan Czołgam się do okna i je prędko uchylam Trzasnęło okiennicami, ojciec z matką nie są zszokowani, ona oddycha ustami... Ja nie oddycham już wcale