Zielone okiennice w przydrożnych zajazdach, Dom pod strażą szpalerów, obrosły ligustrem, I noc niezrozumiała i świeca przy gwiazdach I wielki cień, snujący się za mną nad lustrem. Noc czekała tu lata, pod oknem uśpiona, Cicho pluszcząc włosami koloru indygo, I lustro spało nocą znajome, jak żona, I świeca kwitła prostą, świetlistą łodygą. I zeszliśmy się razem i razem czekamy Kiedy przyjdziesz, nadlecisz śród szarf korowodu: Bruk zadzwoni kopytem, zapukasz do bramy Czarnej od wiatrów morskich i szorstkiej od jodu. Wracaj miła, jedyna kochanko daleka, Muzo cieniem rozsiana wysokim nade mną - Noc się może przebudzić, ostatni raz czeka, Wszystkie światła pogasi, aż krzykniesz: jak ciemno! I sama nie rozeznasz się w nocnych tętentach I nie poznasz mnie, obca, po latach rozłąki. ...Księżyc już chodzi słupem po starych okrętach I czarne z masztów martwych wypłasza pająki