Don Kichot z Manczy, jak się snadnie
Przekona ten, co rusza głową,
Nie umiał się zestarzeć ładnie.
Nie chciał spierniczeć sielankowo.
Tylko - gdy pierwszy promień słońca
Z nad horyzontu się wynurzał,
Don Kichot gapił się bez końca
Na wiatrak, który stał na wzgórzu.
I żal było mu, że już nie czas
By dawne boje toczyć.
Że brak w piersiach tchu, by jeszcze raz
Na Rosynanta skoczyć.
I hiszpański wiatr, gorący wiatr
Nie zagra mu bolera.
I nie będzie bard, wędrowny bard
Opiewał bohatera.
Ech, zagrać by znów jedną z tych scen,
Jak dawniej kopie kruszyć.
I nasiekać łbów, na wiatrak ten
Na Rosynancie ruszyć,
Bić w te skrzydła dwa, te skrzydła, co
Bezczelnie w niebo sterczą
I wciąż się zda, wciąż ci się zda,
Że śmieją się szyderczo,
I wciąż raz po raz dwóch skrzydeł skrzyp
Odmierza mknący rączo
Czas - okrutny czas,
Niełaskaw dla rycerzy, co się kończą.
Wielka jest Twoja menażeria,
Lecz proszę, dojrzyj nas o Panie,
Gdy nam już po donkiszoteriach,
Przyjdzie spierniczeć i skapcanieć.
Spraw wtedy, boś Ty mądry sternik,
By nas nie trzęsła szajba taka,
By mógł spokojnie każdy piernik,
Obok swojego przejść wiatraka
Поcмотреть все песни артиста