Minął sierpień, minął wrzesień Znów październik, i ta jesień Rozpostarła melancholii mglisty woal Nie żałuję letnich dzionków Róż, poziomek i skowronków Lecz jednego, jedynego jest mi żal Addio, pomidory Addio, ulubione Słoneczka zachodzące za mój zimowy stół Nadchodzą znów wieczory sałatki niejedzonej Tęsknoty dojmującej i łzy przełkniętej wpół To cóż że jeść ja będę zupy i tomaty Gdy pomnę wciąż wasz świeży miąższ W te witaminy przebogaty Addio, pomidory, addio, utracone Przez długie, złe miesiące wasz zapach będę czuł, ej! ♪ Owszem była i dziewczyna, i miłości pajęczyna Co oplotła drżący dwukwiat naszych ciał Porwał dziewczę zdrady poryw I zabrała pomidory, te ostatnie com schowane przed nią miał Addio, pomidory Addio, ulubione Słoneczka zachodzące za mój zimowy stół Nadchodzą znów wieczory sałatki niejedzonej Tęsknoty dojmującej i łzy przełkniętej wpół To cóż że jeść ja będę zupy i tomaty Gdy pomnę wciąż wasz świeży miąższ W te witaminy przebogaty Addio, pomidory, addio, utracone Przez długie, złe miesiące wasz zapach będę czuł, ej!