Sylwetki zmęczonych ciał Siedzą przy pustym stole Kiedy zapada zmrok Czuć że muranów tonie W palarni gęsty pot Zalewa wyblakłe karty I znajdę się tam też ja Licząc że w końcu zdarzy się Przy mnie jakiś Cud Od jutra już będę sobą I już nie będę się przejmował Za oknem miasta szept Wspomina lepsze światy W odbiciu zalotny gest Przeciąga się na kanapie Chciałbym wiedzieć kim jest Mógłbym go kochać, pragnąć Nigdzie nie zdradza się Własnej nadziei z taką pasją Jak tu Od jutra już będę sobą I już nie będę się przejmował Od jutra już będę sobą I już nie będę się przejmował Od jutra już będę sobą I już nie będę się przejmował