Nam strawa wystarczy I szabli cichy śmiech Nie dla nas chutory I w łożu tchórza śmierć Nie znamy pana, ni króla ręki Gorący ogień płonie w nas Nie zegnie się nigdy Dumny kozacki kark Przy dźwiękach bandury Mijają nam wieczory Ognisty samogon Wypala w duszy ślad Lecz kiedy wrogi wojnę przyniosą U boku brata stanie brat Nasz gniew jak huragan Spopieli cały świat Tam gdzie dziki step, Gdzie wyścigi z wiatrem Tam wolności zew, O naszej sławie pieśń Będzie co ma być, A gdy zgasną ognie Podążymy w sen Przez kurhanów cień Nam strawa wystarczy, Bo po co dbać o jutro? Śmierć może zdradziecko Przekreślić każdy plan Lepiej z odwiecznym bratem-księżycem Wychylić kielich albo dwa A potem - na koń! I pomknąć w siną dal Tam gdzie dziki step, Gdzie wyścigi z wiatrem Tam wolności zew, O naszej sławie pieśń Będzie co ma być, A gdy zgasną ognie Podążymy w sen Przez kurhanów cień