Kiedyś, gdy ocean był dziewczyną, a ląd chłopcem, Ona zakochała się w rumianych stepach, w zieleni łąk. Kiedyś, dawno tak, w miłości nie było granic. To spotkanie, zaaranżował Bóg. Kiedyś, gdy ocean był dziewczyną, a ląd chłopcem, Ona z kwiatem we włosach rzuciła dla niego morską toń. Z orszakiem wielobarwnych dam, wezbraną falą ku niemu szła. Mijała góry, doliny –zalewała miłością ciemny ląd. Ach! Co to będzie, Co to będzie z tego kochania? Ona zakochana miłością zabiła pana. Ach! Co to będzie, Co to będzie z tego kochania? Ona zakochana miłością zabiła pana. Ach! Co to będzie, Co to będzie z tego kochania? Ona zakochana miłością zabiła pana. Ach! Co to będzie, Co to będzie z tego kochania? Ona zakochana miłością zabiła pana. Kiedyś, gdy ocean był dziewczyną, a ląd chłopcem. Zadrżał lękiem młody świat, który miłości zasad nie znał. Ona oszalała gdy słyszała tylko głuche echo fal, A po kochaniu tym pozostał niemy, podwodny świat. Ach! Co to będzie, Co to będzie z tego kochania? Ona zakochana miłością zabiła pana. Ach! Co to będzie, Co to będzie z tego kochania? Ona zakochana miłością zabiła pana. Ach! Co to będzie, Co to będzie z tego kochania? Ona zakochana miłością zabiła pana. Ach! Co to będzie, Co to będzie z tego kochania? Ona zakochana miłością zabiła pana.