Ty lepiej mnie nie pytaj, jak nie wiesz czy chcesz wiedzieć Czasami lepiej jest nie wnikać troszcząc się o siebie Wskazówka odlicza sekundy, nigdy nie przestaje Dlatego nie patrzę na tarczę, noszę jako bajer Ja to wiem i ty to wiesz Ale udajemy że nie, wiatr porusza liście drzew Ich szept gorszy niż milczenie (ej) Wezmę wszystko albo niczego nie wezmę (oh, oh) Fleksuję, bo sam doszedłem tu gdzie jestem (oh, oh) Mimo tego to sam trochę nie lubię się Trochę dziwny gościu, im dłużej go znam tym jakby mniej Ja kochałem tak wiele osób które już opuściły mnie Nie zarobię tyle sosu, żeby smak znowu był okej Do dziś przyjeżdżam do bloku w którym pisałem pierwszy tekst Teraz sąsiadka trochę w szoku, kiedy widzi moje, ej Kocham życie bardzo, czasem aż za mocno Jedzie rydwan z szansą, ty się łap go, goń go Mocno chwyć i nie puszczaj, bo nie da żyć odbicie z lustra Chciałbym robić czas, a nie hajs, kurwa jego Ciągle mi go brak, a jest pierwszą potrzebą Za mną jest już drogi szmat, kilka szmat, litry wódki Parę nie zamkniętych spraw i powodów, by się wkurwić Ale drażni mnie, że Ja to wiem i ty to wiesz Ale udajemy że nie, wiatr porusza liście drzew Ich szept gorszy niż milczenie Ja to wiem, ty może nie, ale mogę ci powiedzieć Bo nie chcę być sam jak pies I piekło, ani tych co w niebie Czasem czuję jakbym spadał w dół, w przepaść Ktoś mi gada, że potrzeba tu lekarstw A mi starczy prochów, żaden nic nie da To tylko wjeżdża mi na banie jak jebany Range Rover Odpuszczasz, to już po tobie Sen to przywilej nie prawo, mam chyba chęci na spowiedź Bo opisuję to fanom Życie ciut poturbowało, ale to co było jebać Bo i tak się opłacało tak jak na psach twój kolega Zaufałem swoim planom nawet kiedy wasz bóg śmiał się Pokazuje fucka chamom i spierdalam na wakacje (Ja to wiem i ty to wiesz) (Ale udajemy, że nie) Wiatr porusza liście drzew Ich szept gorszy niż milczenie Z nieba spada kwaśny deszcz Leci na mnie i na ciebie, nie możemy słodko żyć Przecież podsyci nowym niebem