Kwitnę w kawiarni samotny jak jamnik Patrzę na przejście dla pieszych A po ulicach idą aż słychać Ludzie bo muszą w coś wierzyć Biegną z mozołem nogi pod stołem Na stole leży talerzyk Ktoś nie przystanął nic się nie stało Talerzyk leżał i leży W kawiarni za szybą puchnę jak ryba Albo jak anioł w pacierzu Bawię się nożem jest coraz gorzej Lub jeszcze bardziej pod wieczór Mógłbym się upić ale mam w dupie Fakt, że kelner coś przeżył Wuj w Sandomierzu wyleczył nieżyt Talerzyk leżał i leży Z niejasnych przyczyn zajmuję się niczym Przestrzeń dzielę widelcem Po każdej stronie drżą moje dłonie Po lewej drży moje serce Taka jednostka jak ja może sprostać Wszystkiemu i niczemu więcej Coś chciałbym może jest mi niedobrze Talerzyk leży tu jeszcze Jestem Polakiem mam na to papier I cały system zachowań Byłem miejscowy ale chwilowo Bo urząd mnie stąd wymeldował Mam to głęboko kłuje mnie w boku I drażni mnie otoczenie Ludzie za oknem mogą mnie cmoknąć Talerzyk leci na ziemię