Pewien bosman, co Atlantyk Chciał przemierzyć na nocniku Cofnął się w połowie drogi Bo zachciało mu się siku Gdy wyruszył po raz drugi Wziął ze sobą dwa nocniki W jednym siedział rycząc basem Do drugiego siknął czasem Lecz, niestety, nocnik drugi Kiedy pełen był po same brzegi Na dno poszedł wraz z bosmanem I nie było już kolegi ♪ Raz w kościele baba woła Że widziała wszak anioła! A to tylko ksiądz z dzwonnicy Spadł i leży na ulicy Innym razem ksiądz pijany Spadł z ambony na organy To nie anioł, nie ma strachu Bo nie zrobił dziury w dachu ♪ Rozmawiała koza z młotkiem A kiedy się nie zgadzali Koza śmiała się, idiotka Młotek zaś jej łeb rozwalił! Jaki morał z tego płynie? Zdziwicie się moi mili! Nie gadajcie z narzędziami To będziecie dłużej żyli ♪ Złapał zając słonia w sidła Ale żal mu się zrobiło Puścił go a słoń tymczasem Wstając zabił go kutasem Kiwi zwany też nielotem Zmieszał kiedyś strusia z błotem Dobrze, że struś lubi błoto Rzekł więc tylko: ty hołoto! ♪ Pewien młody lekarz z Gdyni Chciał zaszczepić kiłę świni Świnia miała przeciwciała Więc się tylko cicho śmiała, he he... ♪ Onego czasu Poszedł dziad do lasu Mimo, że był chory Zbierał kalafiory Kalafiory Kalafiory...