Jedzie do przedszkola matka po dziecko Czołgiem krążownikiem parkuje jej się kiepsko Zamiast pójść piechotą, bo to tylko przystanek Z fotela się ruszyć, ulice zapchane A w każdej terenówce po jednej osobie Wszyscy stoją w korku, wygrażają sobie A wóz wypasiony, od męża dla żony By do sklepu jeździła i na fitness, otyła Samochodem terenowym do przedszkola Samochodem terenowym jedzie Ola Samochodem terenowym do przedszkola Jedzie Wojtek, Barbara i Ola Sąsiad zazdrości, aż go biorą mdłości Żonę z kuchni woła, napęd na cztery koła Pancerne szyby, jeździłbym na ryby A w piwnicy rower rdzewieje sobie Szkoda, że trochę za mały jest dochód By kupić na raty trzeci samochód Trzeba drugą pracę podjąć Do tego zatrudnić opiekunkę dla córki, kolego Samochodem terenowym do przedszkola Samochodem terenowym jedzie Ola Samochodem terenowym do przedszkola Jedzie Wojtek, Barbara i Ola Jedzie do przedszkola matka po dziecko Czołgiem krążownikiem parkuje jej się kiepsko Zamiast pójść piechotą, bo to tylko przystanek Z fotela się ruszyć, ulice zapchane A wkoło pisk opon i kwaśne wyziewy Pod parkiem cały chodnik i wycięte krzewy Wkoło już nie ma choćby pół wróbelka Ekspansja głupoty, katastrofa wielka Samochodem terenowym do przedszkola Samochodem terenowym jedzie Ola Samochodem terenowym do przedszkola Jedzie Wojtek, Barbara i Ola