Bladym świtem przyszedł on, kwiaty polne zrywał w ogrodzie Jego głos dobiega mnie, chociaż usta dawno zsiniały Czegóż to u licha chcesz, chłopców takich było już wielu Nie, nie wejdziesz w progi te, odejdź precz, nie budź złego Złote kwiaty w ogrodzie, Rosną gęsto przy grobie Złote kwiaty w ogrodzie Złote kwiaty Innym razem przyszedł znów, żółte kwiaty złożył na grobie Wołał ciągle imię me, próżno wołasz, nigdy nie wrócę Chadzał tak przez wiele dni, niosąc w sercu ranę tęsknoty Nie, nie będzie lepiej, nie. Odejdź precz, nie budź złego Hej i pamiętaj wielki człowieku O prawdzie życia, którą jest śmierć Kiedy zaciśnie swe blade pięści Memento mori, po wieczny czas