Najechali na Warszawę niczym horda Czyngis Chana Na furmankach, w dobrych autach ciągną od samego rana Zakręcone w szklanych słojach mają całe swoje życie Bigos, grzyby, kompot z jabłek I tak podbić chcą stolicę, stolicę, stolicę Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Oko za oko, wek za wek Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Oko za oko, wek za wek ♪ Tak jak szpiedzy w czasie wojny Pod drogimi ubraniami Ukrywają swą tożsamość Pobrzękując słoikami Kiedy stoisz w Jankach w korku Czasem trudno w to uwierzyć Słoikowcy w noc piątkową powracają Do macierzy, macierzy, macierzy Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Oko za oko, wek za wek Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Oko za oko, wek za wek ♪ Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Oko za oko, wek za wek Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Słoiki pobrzękują w stolicy Oko za oko, wek za wek