Galaktyczna Galaktyczna drzemka wywołana połową skręta Mnie zawsze napędza jak VERVA Śpię jakbym cierpiał na jetlag A w nim rapuje do tempa tętna Na odpoczynek nie ma tu miejsca Pracuję zwiedzając swej bani wnętrza Rozpływam się jak echo w ambientach Inaczej tonę w astralnych dźwiękach Kosmiczne sny, które są realne Stwórca daje gryps, leci na wokandę Skuty mam pysk, ale mówię prawdę Przede mną krzyk chwyta się za łeb Palę z nim po 3, ustawiam na chlanie Mogę osiągnąć co tylko wymarzę Wycierasz gumką błędne równanie Dawaj, załóżmy się o przekonanie Kładziesz się spać, nie chcesz obudzić Kiedy ty śpisz, ja poznaję ludzi Suki za bardzo chcą dawać mi buzi Zamówiła taxę, stoi z Suzuki Miłości ulotne jak szlugi Europo weź daj się polubić Zakochany umiem być głupi Nie wstaję gdy dzwoni mi budzik Joł Zamykam oczy, przewalam się z boku na bok W innym wszechświecie pewnie robię to samo Po co mi dragi, skoro mogę zasnąć Kosmiczne loty na spacerze z łajką Zamykam oczy, znów powtarzam dekalog Prawa fizyki zapomniane dawno łączą się z mą czakrą By dać bezkresną jakość, ty Oczekuję więcej niż czuć się "jakoś" Tylko jakość, jakość Miewam kosmiczne sny Przez to poznaję zasady gry W bani roszady i krzyk Dzielę to gówno na trzy Zamieniam sny w rzeczywistość Zdejmij szwy, rób coś by nie zniknąć Bo patrzy na nas publiczność W kieszeni wstyd i mówi mi głos Gdy wpada strach, be like a boss Na rękach krew mam, gdy chwytam los We śnie przechodzę na BIOS Życie to MS-DOS Czasem żre jak domestos Brakuje pesos, ja kuję je jak Hefajstos Jestem astronautą bratku, w swoim półświatku Znów lecę nad miastem i nie przejmuję się tym cwaniactwem Widzę ciebie i twoją laskę, widzę jak pijana zamawia taxę Piła Metaxę, wczoraj była tu z innym chłopcem Lubi ci robić te akcje gdy wraca zrobiona towcem Ale whateva, ja wolę bat co łeb urywa Zamykam oczy i pływam Nad głową wszechświat mam A pod stopami dywan Może nawet nie wiem jak się nazywam To nie gra roli, jestem po części każdym z was Ta świadomość boli Elo Zamykam oczy, przewalam się z boku na bok W innym wszechświecie pewnie robię to samo Po co mi dragi, skoro mogę zasnąć Kosmiczne loty na spacerze z łajką Zamykam oczy, znów powtarzam dekalog Prawa fizyki zapomniane dawno łączą się z mą czakrą By dać bezkresną jakość, ty Oczekuję więcej niż czuć się "jakoś" Tylko jakość, jakość