Przyznam się zupełnie szczerze, że coraz częściej się martwię I mimo że miałam się nie bać, to boję się coraz bardziej Widzę że nadchodzą deszcze, co nasze zapały ostudzą Więc chowam się znowu przed światem, bo to tylko jest cisza przed burzą Nadchodzi deszcz Nadchodzi deszcz I chociaż patrzysz na mnie, to jestem trochę gdzie indziej I mimo że słyszę co mówisz, to najbardziej wsłuchuję się w ciszę Między Twoimi słowami, a moim spokojnym oddechem Czekam na podmuchy wiatru, co sprowadzą nas w końcu na ziemię Nadchodzi deszcz Nadchodzi deszcz Strach ma spory apetyt, też ma duże oczy i Stresory nas rozrywają, mielą na pył Zaburza się cykl, gdy fatum pożera myśl No bo bojąc się o jutro przeżyć dziś nie mamy sił Na długich chudych nogach przyszedł deszcz i tupie nam Wygląda pogodnie, spływa z ram łagodnie sam W oknach pomniejszony w tylu kroplach świat Taki wielki, a jak dziecko chce podglądać właśnie nas Tyle tu chmur, aż gęsto od myśli Przeciąg zbija wazon – i tak był brzydki Zimny powiew trochę zbije gorączkę Przewieje, przewietrzy i oczyści porządnie Nie spalaj się łapiąc w dłonie zbyt wiele Lęk to jest cela i nie jest dobrym celem To mądre przyznać, że się nie jest wszechmocnym Patrząc w dal tracimy wciąż na bliskości Nie znamy przyszłości lat świetlnych milionów Nic nie wiemy o miłości, a chcemy zgłębić absolut Z rozbitych w gruz domów i krzywd, co nikomu Nigdy nie powiesz, bo wiesz, że dławisz je w środku Tak dobrzy w tworzeniu pozorów chcemy udawać doktorów Którzy mają coś leczyć, a sobie nie potrafią pomóc I gdy cienie na szczudłach ze słońcem znikną Śpij spokojnie, zaufaj mi, naprawimy wszystko Ale jak to się mówi - first things first Świat musi zaczekać - bo najpierw my Świat musi zaczekać - bo najpierw my