Uniwersytet życia nie szukam śladów bestii Niejeden talent wśród nas sam się unicestwił Cmentarz rozpaczy miłości to bloki Jak rozlane wnętrzności Nikt nie czyta horoskopów nie interpretuje zodiaków Wisi fatum z deszczu pod rynnę dzieciaku Seria dramatów nie dla potrzeb rapu Byłbyś zarobiony lecz tragedia nie nosi karatów Dochodzi swego metodą prób błędów Przedzierając się przez opary wódy skrętów Piekło niby z cementu wybrukowane z przekrętów Nie wyrwiesz się jak nie posiadasz talentu Wola determinacja silne dłonie Jedyne klejnoty w Twojej koronie Nie jest cudownie lecz nie chcesz tego zamienić Czemu nie ma drugiej obiecanej ziemi? Nie ma miejsca jak dom (nie ma, nie ma) Nie ma miejsca jak dom (nie ma, nie) Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli Nie ma miejsca jak dom Nie ma miejsca jak dom (nie ma, nie ma) Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli Paranoja trzyma w szponach Życie w wytapetowanych inkubatorach Jak na dzień dzisiejszy mało dobrych informacji Świat skaleczonych nadziei zdławionych aspiracji Co zgotuje los To dobry kucharz na zimne dmuchasz Metr 79 Dużo przedsięwzięć lecz nigdy za wiele Czasami trudy mogą wynieść ponad ideę Pogoda dla bogaczy o rzut kamieniem Parszywy ryj patrzy drwi w oczy się śmieje W samochodach za szmal starych czują się lepsi Nigdy nie byli z bloków Każdy z nich tu tylko węszy Chcą wkupić się lecz przepaść jest zbyt spora Nie zmienią się zapomną kim byli wczoraj Na progach felgach tu rdzy a nie chrom Co było nie minie, nie ma miejsca jak dom Nie ma miejsca jak dom (nie ma, nie ma) Nie ma miejsca jak dom (nie ma, nie) Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli Nie ma miejsca jak dom Nie ma miejsca jak dom (nie ma, nie ma) Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli Mam tu witaminy a mistrza cera ziemista Chudzina chłopaczyna inwestuje w slim fast Obok ci ich życie nie ma czaru Ręce czarne od smaru W pocie czoła od rana do wieczora Część siedzi w domach Przyszłość da im szkoła Przyjdzie czas zabłysną jak supernowa Są też Ci którym nikt nic nie da sami wezmą Będzie lepiej Nie sądzą wiedzą jedno Że w przyrodzie nic nie ginie zmienia właściciela Okazja to nadzieja potrzeba coś do jedzenia Ulegają słabościom bliskość pożądanej rzeczy kusi Ucisk dusi wcześniej czy później zmusi Skracają życie gwałtownych zmian tracą wątek Zdrowy rozsądek pada plan Nic nie jest proste tym bardziej logiczne Alkohol partnerem nie wymagaj tężyzny psychicznej Codzienne życie a nie słodycze Chłopaczyny których nie liczę a na których liczę Rzeczywistość razem w cuglach nas trzyma Co jak co przeszłość nie runie jak lawina Nie ma miejsca jak dom (nie ma, nie ma) Nie ma miejsca jak dom (nie ma, nie) Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli Nie ma miejsca jak dom Nie ma miejsca jak dom (nie ma, nie ma) Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli