Moje wczoraj było bez następstw ale szukało ich długo Więc moje dziś zbudzi się po jedenastej grubo Niewiele zmienia ta pora bo po raz setny Dziś ma to samo co wczoraj co miał dzień przed tym Od najwcześniejszych godzin po zmrok Wszystkie dni mają problem jeśli chodzi o wzrok Machnąłbym ręką na wadę nieistotną Zniósłbym astygmatyzm przeżyłbym krótkowzroczność Ale one łapią ostrość nawet kiedy w dal patrzą I mają bogatą wiedzę o kolorach a nawet a nawet bogatszą Nie słabnie im wzrok choć patrzą non stop Moje dni widzą nieźle problem w tym że wąsko Niewielka wada która sprawia że te dni widzą tylko to na co patrzą Akurat i gryzą ten mały horyzont z nawet dobrą skalą Lecz bez szans żeby objąć całość Z dnia na dzień żeby wzrok przywykł Uczę moje dni zmiany perspektywy Bo wciąż wąsko widzą mimo tylu przynęt A tak trudno zwiększyć im horyzont choćby o centymetr Z dnia na dzień żeby wzrok przywykł Uczę moje dni zmiany perspektywy I każdemu z nich co tak pilnie oka strzeże Mówię patrz trochę szerzej patrz trochę szerzej Wcześniej dni nie były często gotowe Ale dziś biorę moje dziś na męską rozmowę I mówię mu "Wiem że masz wadę ale chuj z wadą Przestań tak wypatrywać jutra i spójrz w prawo Spójrz w lewo gdyby pójść na bok żeby puls tego wyczuć co dotychczas było pół-zjawą E ej nie bądź chłopcem schowaj tę pogardę Wiem że kryjesz pod nią strach przed tym co jest obce To prosty chwyt nie próbuj go ze mną Mam dość tych dni uwikłanych w codzienność Tolerujesz innych brawo Teraz gardź tolerancją idź dalej znajdź w sobie ciekawość Może to po ciemnym wczoraj taki kac ci przypadł Ale przestań wszystko wiedzieć zacznij pytać I nawet bez ambicji że cokolwiek dostrzeżesz Patrz trochę szerzej patrz trochę szerzej" Z dnia na dzień żeby wzrok przywykł Uczę moje dni zmiany perspektywy Bo wciąż wąsko widzą mimo tylu przynęt A tak trudno zwiększyć im horyzont choćby o centymetr Z dnia na dzień żeby wzrok przywykł Uczę moje dni zmiany perspektywy I każdemu z nich co tak pilnie oka strzeże Mówię patrz trochę szerzej patrz trochę szerzej