Do stu tysięcy beczek naszych łez daj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych błędów podaj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych łez daj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych błędów podaj mi rękę Miasto jest w latach i miasto jest w lecie Odbijamy się w szybach, gdzie obniżka drwi Z portfeli tych, którzy mają ciśnienie Wysokie ciśnienie płatniczej krwi A nasza krew buzuje tuż po kłótni Między nami puste centymetry Jak manekiny obok bywamy okrutni Ja nie widzę Ciebie, mnie nie chcesz widzieć Ty Biorę ten dom, biorę ten dom, biorę ten dom I cały Nowy Świat na świadka Jestem ostatnim, który chciałby nie trzymać Twojej dłoni A Ty pewnie jesteś taka sama ostatnia. Do stu tysięcy beczek naszych łez daj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych błędów podaj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych łez daj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych błędów podaj mi rękę Kamienny de Gaulle patrzy na nas spode łba Nie może uwierzyć, że W taki ciepły dzień, gdy Warszawa jak Algieria Nie możemy dotknąć się I gdyby mógł wydałby nam rondo, rozkaz Tytoń szczypie mnie w serce Mam dumę na karku zamiast głowy I bezsensownie wolne ręce Nawet tramwaje, nawet tramwaje Rogami dotykają trakcji A przecież ten prąd, co moc im daje To przy nas nie ma bytu racji. Do stu tysięcy beczek naszych łez daj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych błędów podaj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych łez daj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych błędów podaj mi rękę Już jutro będzie za późno Ból się ustoi jak upał na MDM Weźmy witryny za lustro Zobaczymy dwoje głupców, których dłonie mijają się W tym mieście ponoć szczęśliwe tylko są Gołębie i parkometry Nie jestem dzieckiem, nie wierzę w szczęście Ale nie wierzę też w te centymetry Palcy jest dziesięć, chociaż sucho jakby tartak Gdzieś niedaleko znajdował się, Wisła tak chuda jest chyba tego warta, A nawet jeśli nie? Do stu tysięcy beczek naszych łez daj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych błędów podaj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych łez daj mi rękę Do stu tysięcy beczek naszych błędów podaj mi rękę