Brak ci de facto wiary w siebie nam Bo bardzo łatwo ulegamy chandrom Bardzo łatwo pochłania nas bagno Losowym wypadkom przypisywać hardcore Łatwo nazwać gratką problemy brata i patrzeć z pogardą Z góry jak Falcon gdy z dobrą kartą z życiem jak bajką Wszystko masz za darmo to proste Jak w pacierzu amen bo życie innych cię karmi jak tlen Beng masz na me życie patent Potem w domu płaczesz bo miałeś zły sen Wstręt czuję już do takich hien Co czują się lepsi ważniejsi od reszty A przez to są też źli ślepi jak te ćmy Głusi jak pnie oraz próżni i grzeszni Ja wiem tacy to co by nie przeszli Będą pierdolić że życie nie pieści A ten co naprawdę zaznał rzeźni Ma problemy takie że w głowie nie mieści się Wiesz każdy ma swoje granice Każdy bierze co mu dano Każdy walczy o swe życie Nie mierz innych swoją miarą Bo bo jakby cię spotkało To co jego pokonało To to by się okazało że problemem nie jest że masz mały salon Pensję za małą Presję na siano I depresję no bo cały tydzień lało Bierz, myśl śmiało więcej Mówi to tobie mentalności sensei Bo gdybyś kiedyś był bezdomny (oj, oj) Obudził się chory i głodny (oj, oj) I poznał co to brak wygody (oj, oj) I nie do przejścia schody Wspomniałbyś czas stracony Czy gdybyś stracił wszystko pomyśl (oj, oj) Byś się po prostu poddał i kim byłeś zapomniał Czy gdybyś stracił wszystko pomyśl (oj, oj) Miałbyś siłę od nowa jeszcze raz to budować