Nie mam refrenu i nie mam pomysłu Jak się w końcu przemóc by nie brać życia w cudzysłów? Nie pytać się czemu i nie lać znowu po pysku Nie psuć sobie tlenu i nie mówić ci idź już (nie mówić ci idź już) Nie mam refrenu i nie mam pomysłu Jak się w końcu przemóc by nie brać życia w cudzysłów? Nie pytać się czemu i nie lać znowu po pysku Nie psuć sobie tlenu i nie mówić ci idź już (nie mówić ci idź już) Mam kurwa tego serdecznie dosyć Pierdolony chaos śpiewa mi w bani na dwa głosy Mogę cię tym zranić, możеsz mnie tym zranić mogę prosić potem Byś mnie nazwała tеn ostatni raz kotek Bo jak nie będę twój to chyba nie chce być już niczyj Rozumiesz moje słowa wszędzie wokół tępe cipy Prawda jest groteskowa bujdy układają całość Patrzę na siebie i myślę kurwa co się z tobą stało? Ogarnia mnie żałość, mogłem zrobić tak dużo a zrobiłem tak mało Rozpierdalam szanse jak przeciwników Kasparow Niech mnie całuje w dupę świat, się przykryję kotarą Jak będę senny powiem mu swoim głosem dobranoc Nie wierzę w żaden werdykt wierzę, że nas okłamano (ey) Wierzę, że nas okłamano kiedy widzę dziury w prawdzie Wszystko się układa w całość Nie mam refrenu i nie mam pomysłu Jak się w końcu przemóc by nie brać życia w cudzysłów? Nie pytać się czemu i nie lać znowu po pysku Nie psuć sobie tlenu i nie mówić ci idź już (nie mówić ci idź już) Nie mam refrenu i nie mam pomysłu Jak się w końcu przemóc by nie brać życia w cudzysłów? Nie pytać się czemu i nie lać znowu po pysku Nie psuć sobie tlenu i nie mówić ci idź już (nie mówić ci idź już)