Patrzę w górę, znowu pada Gaszę peta o brudnego Saaba Przypomina mi się ta Warszawa Jak się od dna echem odbijają brawa Płyniemy przez tunel i tracimy zasięg I na chwilę czuję się bezpieczny Nic już nie czuję, uciekłem przed bólem Zagłuszam go szumem deszczy Powiedz, jak mam wpłynąć na te wody? Powiedz, jak długo czekać na dotyk twój? Patrzę w twoje okno każdej nocy Czy to nadal miłość czy to narkotyk już? Patrzę w górę w twoje okna Nie wiem czy tak można, chyba nie Wciąż udaję, że to przejdzie A w ostatnim czasie coraz gorzej śpię Pływałem w pierzynach z innymi wzorami I przez chwilę czułem się bezpieczny Nic już nie czuję, uciekłem przed bólem Zagłuszyłem go pięknym szumem deszczy Powiedz, jak mam wpłynąć na te wody? Powiedz, jak długo czekać na dotyk twój? Patrzę w twoje okno każdej nocy Czy to nadal miłość czy to narkotyk już? Znowu myślę czy do niej nie napisać Ale zaledwie po chwili sobie przypominam Cały ból i piekło przez jakie mnie prowadziła Nie chcę tam wracać, ale chciałbym znów coś czuć Światło księżyca odbija się od tafli Oświetla drogę, którą nie chcę już iść Ale czuję, że to może nie wystarczyć Siły coraz mniej, a problemów cała kiść Każdy jest obojętny na drugą osobę I dopiero pamięta o niej nad jej grobem Trochę sympatii – żyłoby się nam lepiej Ale przecież tak ciężko jest zapytać, "co u ciebie?" 225 minut zostało jeszcze, nim wrócę do świata strachu Podłych ludzi w mym życiu jest tylu Ogląda je, jakby to był turniej szachów Wszystkie me decyzje są ciągle oceniane Przez grupę tych, w których próbuję mieć wyjebane Płaczę sam przy oknie, lecąc w nocy znów nad oceanem Cztery godziny bez świata, będę o 4 nad ranem Powiedz, jak mam wpłynąć na te wody? Powiedz, jak długo czekać na dotyk twój? Patrzę w twoje okno każdej nocy Czy to nadal miłość czy to narkotyk już?