Opadają liście z palm To już jesień na Hawajach Na dnie duszy taki żal, Że tak nagle odjechałeś. Plażą wstrząsnął cichy grzmot To pękł serca mego kokos Ptak westchnienia przerwał lot, Jakby ścięło go tu sto kos. Dziś morze słone jest od moich łez, Zostawiasz palmy, wolisz bez. Cień splątanych naszych ciał W mgle rozpływa się pomału. Chciałabym się rzucić w szkwał, Ale właśnie nie ma szkwału. Nim ślad zagoi się kłuć. Nim się strup zamieni w bliznę. Pewnie wpłynie Twoja łódź. Na tęsknoty mej mieliznę. Dziś morze słone jest od moich łez Zostawiasz palmy, wolisz bez. Zapamiętaj Drogi drogę Ty odszedłeś ja zostaję. Też chcę odejść lecz nie mogę Wracaj w maju na Hawaje. Choć morze słone jest, mój smutek sczezł. Zakwitną palmy uschnie bez Opadnie bez.