Dobra, dobra, dobra... dobra No to tak, zacznijmy od tego, okej Za mało nas Tylko przykrość, jaką mi wróżysz przyszłość dziwko Jestem smokiem, pluję ogniem, nie podchodź za blisko Wiesz, że mogę w moment zniknąć Tak jak twoje łzy wytarte mikrofibrą, zdążyłaś przywyknąć szybko Lata lecą, spory papier mam za hip-hop Byłem małolatem co chciał się pobawić cipką I mi wyszło, i to wszystko Czemu przytłacza mnie gówno, które może prysnąć Jest za ślisko, wszyscy tańczą Ja stoję pod ścianą, kleję bletę, arogancko rozmawiając z jakąś panią Chcę dostać to tanio, ja jak diabeł, gdy się zbliża anioł Robię się cały czerwony jakbym ją widział nago Obok stoją, rozmawiają o nas Widzisz to jest właśnie to, o czym tobie mówiłem młoda To nagroda za to że tutaj podeszłaś Weszliśmy na salony, a nie powinniśmy - mniejsza I tak wszędzie mnie wpuszczają flota, widzisz Będziesz miała przejebane jeśli pójdzie plota Byłem pogubiony, a to nadal nie jest moja droga Więc musisz zrozumieć, nadal mnie moja droga Buch na schodach, znowu mamy lat szesnaście Słyszysz jak czytam ci w myślach, czy kłamiesz jak zawsze? Zanim zaśniesz, zaśpiewam ci najnowszy numer Jest o tobie, lepszego już napisać nie umiem Za dużo kłamstw wypowiedzianych Za mało nas Zbyt wiele myśli nieposkładanych I żadnych szans Apartament na szesnastym piętrze Mocny weed i świeczki co płoną jak serce Skończyła się gra, niech mówią na mieście Jestem znowu sam, tobie za chwilę przejdzie Apartament na szesnastym piętrze Znowu toczy się gra, jestem świeżym mięsem Piszę o tobie track, potem znowu nie śpię Znowu jestem sam, za chwile mi przejdzie A wy samotni tak Odwracam głowę, a tam pusto Za oknem śpiewa ptak A w sercu jakby pustka Za dużo kłamstw wypowiedzianych Za mało nas Zbyt wiele myśli nieposkładanych I żadnych szans