Znam na pamięć ten hałas Miejsc, gdzie nie ma miejsca dla nas I pisk, gdy pęka dziś a z nim to co mieliśmy w planach (Wszystko i nic) Każdy dzień na kolanach Krótki jak oddech, cichy jak błagania Specy od sprzedawania ściem ubrali mnie w ten przepiękny dramat Patrz jak upada ich świat Popatrz jaki fart że nie ma tam nas (Już) Zostać tu nie mamy szans Jak siły by kraść, siły żeby wstać Wiatr niesie nam ból kroków, głębi mroku, momentów przed świtem Sam wybrałem rok, kiedy poczuję spokój Jak wszystkie bez bogów ulice Na własnej skórze sprawdzasz Poruszasz niebo, ziemię Opływasz spław milczących wysp Tak wiele wiele wiele Byłem ewenementem wyższego tempa Tam gdzie światło o złoto zakręca Pamiętam szybkie bicie serca I duchotę na małych koncertach To co niosłem im w rękach, kładłem na pętlach Zwyczajny sposób Bałem się budzić, zawsze bałem przestać Sam wybrałem rok kiedy poczułem spokój Kiedy poczułem wiarę, że starczy nam to co zostanie I że to wiele więcej niż mieliśmy w planie Trzymać między nami, gdy za linią stanę Tworzycie całość tego co widziałeś gdy próbowałeś się odbić od dna Sam wybrałem rok kiedy poczułem spokój i ten kiedy upadł ich świat Na własnej skórze sprawdzasz Poruszasz niebo, ziemię Opływasz spław milczących wysp Tak wiele wiele wiele Rozchylasz w palcach pamięć Soczystych młodych liści Niewinnych jak jaskółczy sen Tak wiele wiele Aż znajdziesz mnie Znam na pamięć te słowa Listę tych, których będę żałować I wkurw gdy leci się w dół By tam znów zacząć od nowa (Wszystko i nic) Najpierw psuje się głowa Gdy nie umiesz chować złości do tego Tyle lat byłem gotów zmarnować dla czegoś tak bardzo marnego Patrz ile puściłem z rąk tylko po to by nie być już tylko stąd Jak dom, który mógłbym spalić do ziemi Razem z tym czego tak bardzo nie chcemy Nie czuję tremy i strachu przed Chwilami, których stąd jeszcze nie widzę Kiedyś się wszyscy kończymy jak nasze bez bogów ulice