Pewnego razu, razu pewnego Dojszłem plejsa wypatyczonego Napatoczyłem się na patyczaki I potoczyłem się za nimi w krzaki Patrzę, a tam - patyczaków paczka Raczy się hucznie ponczem z maślaczka Proszę, proszę, wypasik pierwsza klasa Więc to tak się nosi patyczaków rasa Ja takiej biby nigdy nie przepaszczę I zrazu w ponczu swą umoczę paszczę Ale było klawo, ale była draka Przekażmy sobie znaka patyczaka Bo dla mnie nie jest istotne czy Patyczaki to czy choćby ćmy Tyci to munia czy juba dżdżowa Byle by biba była bombowa Bo dla mnie nie jest istotne czy Patyczaki to czy choćby ćmy Tyci to munia czy juba dżdżowa Byle by biba była bombowa Bo bombowa bywa nie byle biba Bombowa biba no ba Bombowa biba no ba Pamiętam, kiedyś, gdy ściemniło się Spotkałem bardzo dziwną ćmę Zaciekawiony tym dokąd idzie Zaciągłem się z nią łydzia w łydzię Wprost do ciemnogrodu w pytę miacha Gdzie ćmy ciamkały po nocach ciacha Słuchajcie dzieci, ściemy nie było Dopóki słońce nie zaświeciło Ale ja dzień cały w cieniu przespałem I w nocy znowu ciacha ciachałem Bom ja w ciemię bity nie jest Ciem dobry lot w lot docenię fest Pługi bugi zatańczymy ze sobą Jak Ci nie pasi, to pług z Tobą Bo dla mnie nie jest istotne czy Patyczaki to czy choćby ćmy Tyci to munia czy juba dżdżowa Byle by biba była bombowa Bo dla mnie nie jest istotne czy Patyczaki to czy choćby ćmy Tyci to munia czy juba dżdżowa Byle by biba była bombowa Bo bombowa bywa nie byle biba Bombowa biba no ba Bombowa biba no ba Bombowa bywa nie byle biba Bombowa biba no ba Bombowa biba no ba Bom bom bom Bombowa biba Bom bom bom Bombowa biba no ba