Nie chcę skończyć jak tamci Ambicje mam duże z przodu w furze bagażnik Już nie głoduję na stancji Choć nie pracuję w biurze karmię duszę jak Gandhi To dopiero trailer Nie czuję ograniczeń w tym co robię, zabawne Ona mnie prosi o prawdę Ja nie mam nic innego, mała mówię jak zawsze Ciągle notuję i patrzę Nie podejrzewałem jakie życie jest łatwe Z bratem wierzyłem w sukces zawsze, a nie w porażkę Może dlatego w lustrze widzę uśmiech i szansę Może dlatego, że w nim widzę też ją Daleko zajdę na sam szczyt Łatwiej zasypiam kiedy słyszę jej głos Bez niej jestem martwy Bez niej jestem martwy Bez niej jestem martwy Bez niej jestem martwy Bez niej jestem martwy ♪ Czasem nie mam siły już, nie mam siły Modlę się do Boga, ale nie wiem sam czy wierzę Ona widzi we mnie wroga, potem wtula się jak siedzę obok Jedziemy przed siebie, ja i ona i ten mercedes Chce mieć tych zer siedem, z przodu jeden Krople na policzkach gorzkie niczym Belvedere Chciałem z nią odnaleźć szczęście, choć nie powinienem Skoro nie wiem kim jestem, powiedz kim jestem Powiedz kim jestem Powiedz kim jestem Powiedz kim jestem Mam juz dość tej pustki Niewiele mnie cieszy, tylko głos jej mógł mi Pomóc przestać myśleć, ja znów od dwóch dni Gdzieś pomiędzy niczym jak ruski sputnik Powiedz kim jestem Powiedz kim jestem Powiedz kim jestem