Na koncie kilka klocków, ale to nie Lego Wspólas ze mną, wszedłem w biznes, robię trap z kolegą To jak pierdolony ryczałt, każdy zna tu cenę tego Jak coś, jak grób będę milczał, nie wezmą mnie żywego Robimy rap na domiar złego W głowię ten szmal, a towar w kredo Jebany fart nie dla każdego Do śmierci gram jak Mac Miller Zaciśnięte pięści, bo lecą chwilę przez palce Więc już ziomek nic nie tracę, tylko piszę prawdę Chociaż im tu nie pasuje, kminię to inaczej Ja to Książę Mazowiecki, chcę willę, a nie klatkę Trwa nieustanna pogoń za szmalem Jadę przez miasto busem z towarem Jadą dziewczyny z tyłu, na sygnale Dobrze, że mamy wszystko pochowane Życie ma sens wiem, skandale i kontrowersje Wszyscy mają pretensje, każdy ustawia się w kolejce Pierdolony dyskont, są wszyscy, jest wszystko Ja nigdy nie byłem statystą jak Beata Szydło Life to nieustanny trip Ja nie przyszedłem tu znikąd Wychodzę codziennie na street Bo chcę mieć kiermanę nabitą ♪ Patrz pod nogi, bo w trawie czai się wąż Kolejny dzień w walce, jakby wysłali na front Do góry głowa, bracie, pchamy to wciąż My robimy swoje, nie to, co chamy te chcą Nie to, co chamy te chcą Nie to, co chamy te chcą Nie to, co chamy te chcą Jebać, co chamy te chcą My pchamy to wciąż, my pchamy to wciąż My pchamy to wciąż, my pchamy to wciąż