Ja jakoś nie wierzę w ludzi bratku Odkąd brat taty sprzedał obrączki dziadków do lombardu Mam nadzieję, że na wódę siadła niezła kwota Nauczyłeś mnie, że honor jest na wagę złota Jej usta słodkie są jak zawsze (słodkie) Choć sztuczne mówią tylko prawdę (tylko prawdę mi) Nawet gdyby było inaczej Sztuka polega na tym, że wiem jeśli mnie okłamie Poznałeś mnie od Hejnału Droga od spokoju do szału Zwiedziłem parę styp, parę balów Jedni wyznawali miłość drudzy żegnali do piachu Kupie dużo ziemi, nim trafimy do piachu Podcinają skrzydła mi, pokazuję pazur To jedyne śmieci jakie bym woził do lasu Bez podjazdu do trzech wersów cały ich album ♪ To ja! Jestem tu! Popatrz! Jak mi źlе! To ja! Jestem tu! Dość mam! Szklanych kul! ♪ Czekałеm na to trzy lata tu albo trzeci rok Jak dobrze musi być, żebym mógł opanować złość To co zrobię będzie złe, lepiej zajmij wzrok Albo zajmij sobą się, tak jak kiedy przychodzi noc Mama mojego taty choruje na Alzheimera Jej twarz wbitą mam w skórę, tak żeby zawsze pamiętać Wierz mi przez to cieszy się za każdym razem Jakby widziała ją po raz pierwszy Nadstaw drugi policzek, jak każdy kij ma dwa końce Wystarczy jedno słowo, jeśli ktoś Cię dotknie Nie muszę wierzyć wysoko, by skrócić kurwy o głowę I nie proś mnie żebym zwolnił, najwyżej się rozpierdolę ♪ To ja! Jestem tu! Popatrz! Jak mi źle! To ja! Jestem tu! Dość mam! Szklanych kul!